Morze jest
czymś co budzi w ludziach strach. Patrząc na nie z brzegu nie widzimy ani jego
długości, ani szerokości, ani głębokości. Wykracza poza pole naszego widzenia i
wyobraźni. Boimy się tego, co się w nim znajduje. Mimo wszystko, lubimy
przyjeżdżać nad morze, opalać się na plaży, pływać, zbierać muszelki i
bursztyny. W dzień słychać tu krzyki i piski bawiących się dzieci, nieznośnych
sprzedawców popcornu i orzeszków w karmelu, mewy. Gdzieś w tym hałasie słychać
szum morza, jednak wiele osób nie zwraca na niego uwagi. Wieczorem, gdy
zachodzi słońce robi się tu spokojnie. Pary zakochanych spacerują po rozgrzanym
piasku, robiąc sobie zdjęcia i podziwiając jak wielka, pomarańczowa kula chowa
się gdzieś w morzu, aby jutro znów mogła wznieść się do góry i pięknie opalać
ich bardziej lub mniej blade jeszcze ciała.
Lubiła tam
przychodzić i patrzeć w bezkresne fale zlewające się z błękitem nieba.
Odprężało ją to. Spacerując wzdłuż brzegu morza mogła sobie przemyśleć wiele
spraw, posłuchać nowej płyty ulubionego zespołu, pomarzyć o przyszłości…
Czuła, jak
bardzo daleko jest od domu. Uwielbiała to uczucie samodzielności i
niezależności. Przez te pięć dni w tygodniu i niektóre weekendy była zupełnie
sama. Mimo, iż pozbawiona ze strony najbliższych bezpośredniej kontroli, bo od
domu dzieliły ją ponad trzy godziny drogi samochodem, zawsze była rozsądna i
nie nadużywała zaufania rodziców. Nigdy nie robiła głupich i
nieodpowiedzialnych rzeczy. Choć przez część osób z jej otoczenia była
postrzegana za nieśmiałą, pokorną i bojącą się ryzyka, ci którzy znali ją bliżej
wiedzieli, że to nie prawda. Ona po prostu miała głowę na karku i potrafiła
wyznaczyć sobie rozsądne granice. Teraz czuła się jeszcze dojrzalsza i
samodzielniejsza, gdyż od ponad tygodnia była dorosła. Mimo, iż oprócz faktu
posiadania dowodu osobistego nie zmieniło to chyba niczego w jej życiu,
cieszyła się, że ten długo wyczekiwany czas w końcu nastąpił (…)
Idąc boso po
ciepłym piasku, wyjęła z torebki swoje ulubione okulary przeciwsłoneczne, gdyż
słońce wyjątkowo mocno tego dnia świeciło. Mimo, iż była dopiero połowa maja,
pogoda była iście wakacyjna. Wiele ludzi opalało się na kocach, niektórzy
‘bohaterowie’ kąpali się w zimnej wodzie. Z torebki rozległ się dzwonek
telefonu. Dzwonił Kuba, kolega z klasy. Gdy odebrała powiedział jej, że
wychodzi dzisiaj o siedemnastej do miasta, załatwić coś ze starymi znajomymi i
zapytał ją, czy nie wzięłaby swoich koleżanek i nie poszliby razem.
Stwierdziła, że tego dnia i tak nie ma nic do roboty, więc napisała do dwóch
koleżanek: Ani i Kasi. Z Anią dzieliła pokój w internacie, częściowo
zastępowała jej ona najlepszą przyjaciółkę Olę, z którą znały się od
podstawówki. Niestety, po gimnazjum musiały się rozstać, gdyż wybrały inne
licea. Ola została bliżej domu i kształciła się w językach obcych, a Julia
wyjechała do Trójmiasta i zamierzała zostać lekarzem. Obiecały sobie jednak, że odległość, która je dzieli, nie zniszczy ich przyjaźni. Codziennie rozmawiały dzwoniły do siebie i rozmawiały przez Skype. Kasia była jej kumpelą z
ławki, miała ogromne poczucie humoru, za co ta bardzo ją lubiła, gdyż razem
były chyba najzabawniejszym żeńskim duetem w tej klasie.
Zbliżała się
godzina szesnasta, więc ubrała baleriny, wyjęła z torebki słuchawki, włączyła z
iPoda składankę ulubionych piosenek i udała się do internatu. Chwilę przed
umówioną godziną, Kuba stał pod pokojem dziewczyn i pukał do drzwi. Ania
natychmiast kazała mu odejść i pójść piętro niżej po Kaśkę oraz wrócić z nią za
jakieś 10 minut, gdyż są jeszcze nie gotowe do wyjścia.
- Po co
kazałaś mu iść? Przecież jesteśmy gotowe.
- Nie mogę
tak pójść. – odpowiedziała – Pożyczysz mi tą swoją czarną bluzkę z tiulowymi
rękawami? – spytała Anka.
- Jasne,
jeśli chcesz, ale uważam, że wyglądasz dobrze i niepotrzebnie chcesz się
przebierać.
- Wychodzimy
z Kubą, muszę wyglądać idealnie.- odpowiedziała, biorąc od koleżanki bluzkę. -
Nie rozmazał mi się tusz? – spytała, pokazując na lewe oko.
- Nie,
wyglądasz świetnie. Chodź już, bo czekają na nas.
- Kuba
strasznie mi się podoba i Ty doskonale o tym wiesz, więc nie poganiaj mnie
tylko doradź mi, jakie buty najlepiej mi pasują.
- Weź te
czarne baleriny i chodź już. Przecież to nie randka, będę tam jeszcze ja, Kasia
i jacyś jego koledzy. – odparła Jula, szukając na biurku swojej komórki.
- Jacy
koledzy? – zapytała lekko podenerwowana Ania.
- Nie wiem,
powiedział, że idzie spotkać się ze starymi znajomymi i załatwić jakąś sprawę.
- Ilu ich
będzie? – zapytała zaciekawiona koleżanka.
- Nie wiem,
ale Tobie to chyba bez różnicy, bo masz przecież Kubę. – odpowiedziała ze
śmiechem Julia. – Chodź już, bo na nas czekają. – powiedziała, biorąc do ręki
torebkę, telefon i klucz do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz